Non stop piszemy – depiluj się regularnie. Piszemy, piszemy i… szewc bez butów chodzi 😀 Jednej z nas zdarzyła się ostatnio straszna skucha, ale to najlepszy dowód na to, że jak już zaczęłaś przygodę z woskiem to nie można zdradzać go z maszynką 🙂
Spis treści
Zapuściłam się
Nazywam się Kasia 🙂 Naprawdę, naprawdę, żadna tam ściema. Jestem jak najbardziej żywą osobą, która pracuje w Time for Wax 😀 Nie jestem kosmetyczką, pracuję w biurze, więc jak każda inna klientka muszę pojechać do salonu, żeby się wydepilować.
Moja przygoda z woskiem zaczęła się dawno temu, kiedy wydepilowałam sobie wąsik. Ale nie najlepiej to wspominałam. Potem depilowałam się sama, woskiem w plasterkach, który można kupić w każdej drogerii i to dopiero była trauma. No ale to nieważne. Ważne jest to, że chodziłam do Time for Wax. I to od 9 miesięcy!!!
Jakoś czasu i weny zabrakło, no i zapuściłam się 😀
Oda do maszynki
Wiecie, jak to jest… pójdę jutro, pojutrze, a może w poniedziałek. A potem okazało się, że już zaraz muszę być gładka i nie mam czasu iść nigdzie.
Po żmudnych poszukiwaniach odnalazłam maszynkę i do dzieła. Samo golenie nie było traumatyczne, po prostu kilka ruchów. Może nieco więcej niż kilka 😉 Za to następnego dnia i kolejnego… już nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie to, że swędziało. Piekło! Żywym ogniem 🙁
Dostałam takiego mega podrażnienia, że już byłam bliska wizyty u dermatologa. Nie wiedziałam, że mój jeden błąd wywrze tak piorunujący efekt na mojej skórze. Na dodatek włoski po dwóch dniach już odrastały.
Wracam na wosk!
Teraz z kolei musiałam poczekać aż te włosy mi odrosną na tyle, żeby znowu móc iść na wosk. Odczekałam solennie ponad 2 tygodnie od tego nieszczęsnego golenia. Wesoło weszłam do salonu i obwieściłam, że poproszę brazylianę Magic Waxem.
O rany… tego nie przewidziałam. Nie przewidziałam, że depilacja po maszynce to prawdziwy hard core. Moje pierwsze bikini woskiem wydawało się teraz miłym masażem. Ogolone włosy stały się twarde i silne jak tury. Wyrywanie ich było naprawdę bolesne. A przez cały czas zabiegu towarzyszyła mi myśl – po kiego grzyba ja się goliłam???
Wytrwałam, przetrwałam, dałam radę 🙂
Albo rybki albo wosk
Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka 😉 Nie da się chodzić na wosk i golić się maszynką. Wyciągnęłam wnioski z tej historii, że albo skazuje się na maszynkę do końca mych dni albo wybieram wosk.
Mój wybór jest oczywisty – W O S K 🙂 To niesamowita wygoda. Nic nie odrasta następnego dnia, skóra szybko dochodzi do siebie, nie swędzi i nie wygląda jakbym wpadła w gniazdo os. Poza tym nie umiem się tak dokładnie ogolić maszynką, jak kosmetyczka jest mnie w stanie wydepilować.
Nie popełnię też już błędu i nie sięgnę po maszynkę. Po prostu postawię na regularność. Nie mam zamiaru przechodzić tego co przeżyłam 😉 A systematyczność w depilacji sprawia, że z depilacji na depilację staje się to normalnym zabiegiem kosmetycznym i na pewno nie ma nic wspólnego z bólem i przygryzaniem warg do krwi.
Morał jest taki: nie rezygnuj z wosku, bo nie warto. Jak raz się zdecydowałaś to pozostań przy nim, a on odpłaci Ci gładkością na długo ❤
Gotowa wypróbować Time for Wax? Odbierz 10% na dobry początek