Cameron Diaz kłamie! „Ja, kobieta. Jak pokochać i zrozumieć swoje ciało” – czyli sławna aktorka o… depilacji

Specyfikę amerykańskiego rynku wydawniczego można z dużą trafnością porównać z pogodą nad polskim morzem: kiedy już przytrafi się jeden słoneczny dzień, pomiędzy tygodniami regularnych ulew, urlop uznaje się z reguły za udany. Stany Zjednoczone przodują w ilości publikacji z zakresu biznesu, nauk psychologicznych, a także ostatnio bardzo popularnych poradnikach. O ile zdarzają się godne uwagi pozycje, o tyle pośród wielu wartościowych książek, znajdziemy masę takich, których wydaniu towarzyszy zupełnie niesłuszny rozgłos. W erze niemal bezwarunkowej wolności słowa, pisać może każdy. Z takiej możliwości zaistnienia skorzystała ostatnio znana aktorka Cameron Diaz. Gwiazda, która co prawda nie jest znana tylko z tego, że jest znana (zgódźmy się, że zagrała kilka dobrych ról w kasowych produkcjach), wydała niedawno swoją pierwszą książkę dedykowaną kobietom:  Ja, kobieta. Jak pokochać i zrozumieć swoje ciało.  

Cameron Diaz kłamie! "Ja, kobieta. Jak pokochać i zrozumieć swoje ciało" - czyli sławna aktorka o… depilacji
Fot. Materiały prasowe

Oryginalny tytuł The Body Book: law of Hunger, the science of strength and other ways to love your amazing body sugeruje, że książka ma stanowić kompendium wiedzy o niesamowitościach ukrytych w  kobiecym ciele, które odkryć można wtedy, kiedy kobiece ciało przestanie być dla nas strange – „dziwne”.

Już samo założenie, że w dobie XXI wieku ciało stanowi dla kobiety coś „dziwnego” jest dość niepokojące i sugeruje, że era rewolucji seksualnej w USA co prawda za nami, to jednak w tamtejszym społeczeństwie nadal pokutuje coś, co w Europie udało się przepracować równo sto lat temu – ciało nadal jest dla żeńskiej części społeczeństwa amerykańskiego tematem tabu, a skoro tak, to wydawcy zacierają ręce, bo mechanizm marketingowy jest w tym wypadku bardzo prosty: kobiety boją się głośno mówić, to lepiej głośno napisać i po cichu przeczytać. Szczególnie, kiedy podpisze się to znanym nazwiskiem, a na okładce umieści wyretuszowane zdjęcie pięknej aktorki.

Cameron Diaz prowadzi nas w swojej książce po zakamarkach mocno strywializowanej wizji, czym jest kobiece ciało, jak o nie dbać, co jeść i jak trawić, ile spać i co myśleć, książka jest ilustrowana  (w tym m.in. wyrysowanymi wzorami chemicznymi aminokwasów, to przecież tak bardzo istotne dla zrozumienia istoty kobiecości, sic!). Książka przypomina do złudzenia broszury, jakie rozdaje się nastoletnim dziewczynkom w ramach edukacji seksualnej, ale…

Pochwała włosów łonowych – ?!

Aktorka dotyka sprawy dość interesującej z perspektywy współczesnej kobiety – kwestii depilacji miejsc intymnych. Robi krok jeszcze dalej i próbuje przekonać czytelniczki, że urocza kurtynka, to coś, z czego nie warto, a nawet nie wolno rezygnować. Przywołuje więc opinię lekarzy, deklarujących jakoby usuwanie owłosienia z miejsc intymnych nie miało żadnego medycznego uzasadnienia, a co więcej, było szkodliwe (powodowało zwiększone ryzyko zakażeń skóry i okolic intymnych). Zapomina jednak, że przed wydaniem Ja, kobieta, ogromna część społeczeństwa w procesie ewolucji rozwinęła bardzo silnie instynkt, nazwijmy go, podstawowej dbałości o swoje ciało i higienę.

Przecież już Etruskowie dwa wieki przed naszą erą wiedzieli, że usuwanie zbędnego owłosienia z całego ciała, a szczególnie z okolic intymnych, to podstawa higieny i gwarancja zdrowia. Czy gdyby w zabiegu depilacji nie było sensu, katowaliby się gorącą laką (później, na szczęście, zastąpił ją wosk!) i usuwali włosy? Dla dociekliwych dodamy, że nawet na TITANICU, w urządzonym tam salonie kosmetycznym, na zamożnych pasażerów, podróżujących tym luksusowym liniowcem, czekał zabieg depilacji. Już u progu XX wieku, choć kobiety na co dzień  pokazywały zdecydowanie mniej ciała niż my dzisiaj, ceniono komfort związany z brakiem zbędnego owłosienia. Ile z nas swój komfort i dobre samopoczucie warunkuje zadbanym, a więc wydepilowanym, a w rezultacie dobrze zaopiekowanym ciałem? Zaryzykuję i stwierdzę, że zdecydowana większość!

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

Co na to statystyki?

Według badań okolice intymne depiluje regularnie 88 procent kobiet i 67 procent mężczyzn, aż 61,7 procent respondentów uważa, że jest to zabieg niezbędny u kobiety, 48,6 procent uważa, że mężczyzna również powinien poddawać się regularniej depilacji miejsc intymnych. [*] Statystyki zatem dają nam ciekawy obraz – lubimy depilację i w większości chętnie się jej poddajemy. Sieć salonów depilacji woskiem „Time for Wax” za swój niemal flagowy produkt uważa depilację brazylijską, 50 procent wykonywanych zabiegów, to popularnie nazywana „brazyliana”. Klientki „Time for wax” zapytane o opinię, uważają, że dzięki takiemu zabiegowi depilacji miejsc intymnych, czują się zadbane, kobiece i bardzo sobie ten zabieg chwalą!

Urocza kurtynka Cameron Diaz okiem lekarza

Oczywiście środowisko lekarzy ginekologów jest w kwestii depilacji podzielone. Główny problem nie oscyluje jednak wokół problemu, czy w ogóle usuwać zbędne owłosienie, ale dotyczy przede wszystkim metody, jaką wybieramy i skutków ubocznych, wynikających ze źle wybranego sposobu depilacji, a nie depilacji miejsc intymnych wogóle. Oczywistym jest, że częste powtarzanie zabiegu (depilacja kremem, maszynką itp. powtarzane co kilka dni) może powodować uczucie dyskomfortu, skóra może być  podrażniona i bardziej podatna na infekcje. Nie ma jednak niczego złego w zabiegu depilacji np. woskiem, czy depilatorem elektrycznym, bo włosy usuwane są na dłużej, a zabiegi powtarzane rzadziej. Ginekolodzy zwracają uwagę, że kobieca fizjologia i związane z nią procesy, wymagają należytej dbałości o strefę intymną, a włosy w tych miejscach należy redukować, a najlepiej usuwać – tylko nasze preferencje mogą być inne: coś zostawić co nie co, czy usunąć wszystko.  Lekarze seksuolodzy dodają do tego zagadnienia jeszcze jeden wątek – kwestię atrakcyjności seksualnej. Zdaniem dużej grupy pytanych mężczyzn kobieta, z którą chcieliby odbyć stosunek seksualny, powinna mieć ich zdaniem wydepilowane okolice intymne. Lekarze argumentują to współczesnym pojęciem estetyki. Dla męskiej części społeczeństwa depilacja miejsc intymnych jest synonimem ekskluzywności, perfekcyjności, a kobieta poddająca się takiemu zabiegowi jest ich zdaniem zadbana, otwarta i nowoczesna.  Dlatego też urocza kurtynka jak nazywa ją Cameron Diaz w swojej książce jest raczej mało popularnym przeżytkiem, z czym zapewne w większości się zgodzicie. Propagowanie zaprzestania depilacji jest krokiem do tyłu w rozwoju współczesnego myślenia o ciele człowieka. Nasze zdanie o estetyce ludzkiego ciala oparte jest przede wszystkim na kulcie dbania o swój wygląd, a utrzymywanie w książce, że zabieg depilacji z czasem odejdzie do lamusa (Cameron stwierdza, że wraz z wiekiem kobiety będą odchodziły od depilacji na rzecz naturalności, która pozwoli ukryć mankamenty) jest sporym manipulowaniem rzeczywistością. Dbanie o swój wygląd nie ma limitu wiekowego i nie jest warunkowane metryką.


[*] Badania przeprowadzone w 2013 roku dla portalu Onet.pl

Close Menu